Pozwólcie nam żyć
Oj dzieje się. Gorący sierpień i wrzesień. Walczymy o kolejny lek na rozsianego raka piersi, który aktualnie w Polsce nie jest refundowany. Ministerstwo Zdrowia już w tym roku obiecywało, że Enhertu (bo o nim mowa) pojawi się na liście leków refundowanych i do tej pory cisza...
Enhertu, czyli trastuzumab derukstekan, to tzw. koń trojański, nowoczesny lek zbierający na kongresach owacje na stojąco, torpeda. Dający niespotykane dotąd czasy wolne od progresji. Cud. Zachwycił wszystkich. Dostępny we wszelkich możliwych badaniach klinicznych potwierdzających skuteczność. Badania zakończone, sukcesy odnotowane, refundacji mimo marcowych obietnic i pilnych wskazań onkologów klinicznych w Polsce ciągle brak.
Robimy co możemy. Udostępniamy informacje w social mediach, podpisujemy petycję, docieramy z naszymi prośbami do celebrytów, mediów, polityków, stajemy na rzęsach, głowy pracują non stop. 23 września br. wybieramy się do Warszawy pod Ministerstwo Zdrowia by zamanifestować swój sprzeciw wobec niedotrzymanych obietnic.
I stale potrzebujemy wsparcia, kolejnych podpisów pod petycją, kolejnych jej udostępnień. Stawka jest wysoka. To walka o nasze życie. Walka, która dotyczy tak naprawdę nas wszystkich, tych kobiet, które chorują obecnie- matki, żony, wnuczki, córki, babcie, ciotki, koleżanki, przyjaciółki. To także kobiety, których ten dramat może dotyczyć w przyszłości. Rak staje się chorobą przewlekłą... Rak piersi może także dotyczyć mężczyzn! Dlatego to nasza wspólna walka o nasze życie i dostęp do skutecznego, dającego spektakularne efekty, refundowanego leku.
Osobiście toczę walkę z rozsianym rakiem piersi od ponad trzech lat. Od razu, na dzień dobry otrzymałam diagnozę - raka w czwartym, najwyższym stopniu zaawansowania i leczenie paliatywne, czyli takie które mnie nie uleczy ale pozwoli, na tyle na ile się da, wydłużyć czas stabilizacji. Inaczej ujmując - wydłuży czas wolny od progresji.
Pierwszą linią leczenia była herceptyna i perjeta, czyli trastuzumab i pertuzumab. Działała przez blisko 2 lata. Do momentu, kiedy nowe ogniska pojawiły się w moim móżdżku. Wtedy nastąpiła zmiana leczenia na Kadcylę (trastuzumab emtanzynę), czyli drugą linię leczenia. I od maja 2022 tak się leczę, modląc się by badania kontrolne, które wykonuję co trzy miesiące nie wykazały nowych zmian lub żebym sama w organizmie nie poczuła, że coś nie tak się ze mną dzieje. To takie życie na tykającej bombie. A ta ostatnio dawała o sobie znać gdyż wyniki wskazywały na jakieś zmiany w wątrobie i płucach. Na szczęście wątroba w ostatnich rezonansach jest czysta, a zmiana w płucach do dalszej obserwacji, bo progresja minimalna i mój onkolog nie zakwalifikował tego jako zmianę linii leczenia, ufff.
Najgorsze jest jednak to, że tych linii leczenia nie ma milion, zresztą pisałam już o tym. Mi pozostały może dwie może trzy, w tym jedną z nich jest właśnie Enhertu. Mam ogromną nadzieję, że wszystkie nasze działania przyniosą zamierzony skutek, że w Polsce będzie można się skutecznie leczyć, że leczenie będzie ogólnodostępne i nie trzeba będzie przy tym organizować zbiórek.
Komentarze
Prześlij komentarz