Wyjątkowo zimny maj
Jestem po badaniach kontrolnych ale czekam na wyniki. Jedyne co już wiem to głowa. Wprawdzie opisu badań nie ma ale zapis płyty przeanalizowano w Gammaknife i jest dobrze! Dalsza regresja i nic nowego. Tu mogę ponownie odetchnąć z ulgą.
Opisy rezonansu i tomografii brzucha powinnam mieć za jakieś 2-3 tygodnie. I to jest ogromnie stresujące. A jak bardzo to zrozumieją to tylko osoby, które jadą ze mną na tym samym wózku. Tego poziomu stresu, oczekiwania na kopertę z wynikami nie da się do niczego porównać. Jest to straszny czas, który dłuży się niemiłosiernie. Próbuję skierować myśli na inne tory, zająć czymś głowę i nie myśleć, ale myśli same znajdują drogę i gnieżdżą się w każdym zakamarku mojej łepetyny. Tworzą dziwne scenariusze, pod którymi nie podpisuję się ani rękami, ani nogami. A one uparcie kreują nową rzeczywistość mimo, że jeszcze nic nie wiadomo. Jest to bardzo irytujące, frustrujące... Czuję i widzę po sobie jak to źle na mnie wpływa. Bywam jak nie ja. Bardzo szybko się denerwuję. Czasem nie panuję nad emocjami, najpierw powiem, a potem pomyślę, wystarczy iskra bym wybuchła. I ten nastrój chyba udziela się niestety także moim bliskim. Robi się ogólnie gęsta atmosfera, wiosenne gównoburze i cisze po... a raczysko zapewne zadowolone, bo karmą jest dla niego mój stres.
A jest czym się stresować, bo tomografia w lutym wykazała coś na wątrobie... Teraz majowa tomografia będzie się mogła odnieść do wcześniejszych wyników i dodatkowo rezonans- dla pewności. Nie skarżę się na żadne większe bóle ale czasem mnie gdzieś zakłuje, tak nienaturalnie, zarówno z lewej jak i prawej strony brzucha. I nie jest to ból, który musiałabym zwalczać lekami. No ale podobno wątroba nie boli...
Do tego wszystkiego dochodzi myśl, że to znów maj. W maju rozpoczęłam chemioterapię, w maju miałam zabieg Gammaknife i zmieniono mi leczenie. Teraz też maj i "coś". Nie ukrywam- przywiązuję wagę do miejsc, dat, znaków na niebie i ziemi. Nie może jakoś przesadnie ale bardziej na zasadzie, że je dostrzegam, mam w tyle głowy więc ten maj to chyba już zawsze będzie dla mnie specyficznym miesiącem. I jak do tej pory kojarzył mi się z ciepłem i słońcem, tak teraz wieje chłodem.
Oby obawy były na wyrost. Bo tak jak wspominałam- jeśli podczas leczenia pojawi się coś nowego, progres to automatycznie NFZ zamyka dotychczasową linię leczenia i trzeba pomyśleć o czymś nowym. A tych kolejnych programów lekowych nie ma wiele, a wręcz jest ich kilka i następny- prawdopodobnie Enhertu- jeszcze w Polsce nie jest refundowany. Było ono niedawno dostępne w badaniach klinicznych ale czy jest to nadal aktualne i gdzie? Tego nie wiem. Trwają rozmowy i prace nad refundacją ale ile to wszystko potrwa i z jakim finalnym skutkiem? Pożyjemy, zobaczymy. Albo lepiej dożyjemy, zobaczymy.
Dlatego piszę otwarcie- stres jest ogromny i już wpisany na zawsze w chorobę. Oczywiście tylko ode mnie zależy jak się z nim uporam. I bywa, że udaje mi się go okiełznać. Ale bywa i tak, jak to ma miejsce w chwili obecnej, że staje się to ciężkim orzechem do zgryzienia. A ja jestem tylko człowiekiem. I choć zęby mam zdrowe to mogę nie dać rady tej łupinie... i mam do tego prawo.
Komentarze
Prześlij komentarz