Siedzę i myślę

Siedzę w poczekalni przed gabinetem onkologa i czekam na wizytę, i myślę kiedy zleciały te dwa ostatnie miesiące, i że dawno mnie tu nie było.

A co się działo? W zasadzie to nic takiego. Przez ten cały czas Kuba siedział w domu, a jak jestem z nim w domu to nie jestem w stanie nic zaplanować, z niczym się nie wyrabiam i w ogóle. Nawet myśli nie umiem pozbierać.

Ostatni raz byliśmy w przedszkolu w listopadzie. Potem pojawiło się przeziębienie, a w trakcie leczenia katar nie malał. Po zmianie lekarza dostaliśmy antybiotyk i po siedmiu dniach nam go wydłużono do dziesięciu. I tak doczekaliśmy tygodnia przed świętami kiedy to stwierdziłam, że już nie pójdziemy bo jak znów coś załapie na święta to przecież bez sensu. Więc został w domu, a że moja połówka miała wolne do Trzech Króli to... siedzieliśmy razem dwa tygodnie. Następnie królowie hojnie obdarowali nas ospą i siedzieliśmy kolejne dwa 🙃. Moja radość i entuzjazm były nie do opisania...
W lutym nareszcie poszedł 🤣 był bal karnawałowy i byliśmy Strażakiem Samem, następnie Dzień Babci i Dziadka, więc już tych atrakcji nie ominęliśmy. I póki co chodzi. Dziś jest piąty dzień z rzędu, nie licząc oczywiście weekendu. Ja z chwilą przekroczenia progu przedszkola dostałam skrzydeł i motorku w czterech literach. Starałam się zrobić WSZYSTKO, nadrobić wszelkie zaległości, mieć czas na spokojne planowanie i działanie. Bo kto wie kiedy przyjdzie kolejny przedszkolny lockdown 🙃🤣

Myślałam, że powrót do "skola" po 2 miesiącach przerwy będzie bardziej bolesny ale było całkiem spokojnie. Pani powiedziała, że Kuba jest bardzo samodzielny i w zasadzie samoobsługowy. Tę samodzielność poczułam ostatnio gdy oświadczył, że jest głodny i że sam sobie zrobi parówkę. Patrzę na niego z niedawierzaniem ale nie reaguję. Widzę kątem oka jak dostawia krzesło do lodówki, wyciąga parówki, następnie wyciąga talerz, kładzie parówkę na talerz i po chwili talerz ląduje w mikrofalówce. Nastawia moc i czas (jestem wbita w ziemię, bo przecież nie zna liczb!), włącza, a po chwili wyjmuje i nakłada keczup wcześniej wyciągnięty z lodówki. Nadal stoję w osłupieniu. Na koniec słyszę: "zdobić ci też?" Teraz to już zbieram szczękę z podłogi. Mój 3,5 latek. Kurtyna.

Przed gabinetem onkologa dużo osób. Dziś tylko wizyta, a wlew jutro, bo lekarz zmienił dni kiedy jest w poradni. Zastanawiam się czy wyniki będą ok. Ostatnio, a w zasadzie to od początku roku czuję głowę. Nie miewam migren, nie biorę leków przeciwbólowych ale ta głowa praktycznie codziennie daje o sobie znać. A to ćmi, a to kłuje, a to jestem śpiąca, a to zmęczona. Nie wiem czy to wina pogody, ciśnienia czy... no właśnie. Rok temu było podobnie a skończyło się jak skończyło. Ciężko mi o tym nie myśleć, szczególnie gdy niedawno pożegnałam znajomą, która również miała go w głowie, a ostatnio kilka dziewczyn na grupie Amazonek także poinformowało o progresji do OUN. Ale staram się oddalać wszystkie złe myśli i cierpliwie czekam na rezonans głowy, który już w piątek oraz na późniejsze konsultacje z neurochirurgiem. Tym samym zaczynam kolejne badania kontrolne. 

Komentarze

  1. Aguś, trzymam kciuki za wszystko co teraz ważne - pozytywne wyniki badań, brak lockdownow w "skolu", za dużo siły i za więcej sytuacji kiedy Kuba Cię pozytywnie zaskoczy 😉😘😘

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty