Wdzięczność

Wdzięczność. Tak mogę jednogłośnie podsumować ten 2022 rok. Choroba, niepełnosprawność, życie zweryfikowały kryteria, którymi dziś się kieruję, które są moim kompasem i busolą, za które dziś jestem wdzięczna.

Po pierwsze za to, że przez cały ten rok, każdego dnia mogłam otwierać oczy i widzieć znajome kąty, znajome twarze, stare śmieci. Człowiek nie zdaje sobie na co dzień sprawy z tego, jakie to niezmiernie ważne i cenne.

Dziękuję za swoich bliskich, którzy byli i są przy mnie, za ich wsparcie, obecność, cierpliwość, wytrwałość, za ich pomoc, wiarę i modlitwę, pozytywne myślenie, optymizm. Bez Was nie dałabym rady, bo jesteście moją siłą napędową. Kocham Was wszystkich i każdego z osobna. Nic bez Was, a z Wami wszystko. 

Dziękuję za nowe doświadczenia, za to, że pomimo przerzutów do głowy udało się uniknąć operacji głowy i dodatkowej chemii, zastępując to podwójną koronacją w ramach Gammaknife. Dziękuję moim Aniołom Stróżom wszelakiej postaci i maści. 

Dziękuję za stabilizację w chorobie, że w tym roku, poza głową, nie pojawiły się żadne inne nowe ogniska, a te w głowie się zmniejszają od momentu zabiegu. Że w tym roku mój woreczek żółciowy pozbył się kamieni (aczkolwiek do tej pory nie wiem jak to się stało, bo od początku choroby, od pierwszego rezonansu brzucha były, a we wrześniu ślad po nich zaginął). Że guz pierwotny w piersi przybrał jakąś trudną do znalezienia postać i trochę bawi się ze mną w chowanego, i ja stale go szukam, i nie mogę go znaleźć i... to mi pasuje. Że kości i kręgosłup, mimo rozsiania, mają się dobrze.

Dziękuję za brak bólu. Rak najczęściej jest kojarzony z bólem i cierpieniem. Mam to szczęście, że do tej pory mnie tym nie doświadczył. 

Dziękuję za wszystkie osoby, które dane mi było poznać. Każda z nich wniosła do mojego życia coś nowego, inną jakość. Dziękuję za kolejną rolę w życiu, za stanie się mamą przedszkolaka, choć tych dni przedszkolnych jak na lekarstwo (tydzień we wrześniu i w październiku, trzy dni w listopadzie, a w grudniu nas nie widzieli) 🤣

Dziekuje, że udało nam się zrealizować kilka planów, tych mniejszych i tych większych. 
Że nie spadły nam na głowy żadne rakiety, ani bomby, mimo że wojna za miedzą, że stale niebo nad nami było błękitne i spokojne.

Dziękuję, dziękuję i raz jeszcze dziękuję. Za wszystko, za rzeczy z pozoru błahe, drobne i czasem zupełnie niewidoczne na pierwszy rzut oka, które sumarycznie budują, scalają, uzupełniają, wypełniają, nadają sens i właściwy bieg życiu. Bez których ani rusz.

A w Nowym Roku pomyślności, piękna, szczęścia, zdrowia, miłości, (s)pokoju, odwagi w wychodzeniu ze strefy komfortu, otwartości na drugiego człowieka, optymizmu... po prostu dobrego roku!

Komentarze

Popularne posty