Sto lat!
Dzień ósmej kadcyli. Wszystko przebiega według dotychczasowego schematu, a nawet niektóre procedury znacznie szybciej. 8.10 melduję się w pododdziale dziennym chemioterapii, 8.35 jestem już po ekg i czekam pod gabinetem onkologa.
Ale w sumie dziś nie o tym. Wczoraj nasze przedszkole obchodziło jubileusz 30-lecia, który został połączony z otwarciem nowych oddziałów. Było uroczyste przecięcie wstęgi, podziękowania i gratulacje od zaproszonych gości, tort oraz piękny występ przedszkolaków, na który każdy chyba czekał najbardziej. Odbyliśmy bajkową podróż do wszystkich grup. Jedni śpiewali, inni tańczyli, grali, malowali i gimnastykowali się. Było kolorowo, wesoło i wzruszająco. Oczy miałam mokre, mimo że na scenie nie było Kuby. Więc co to będzie jak i on tam zagości.
To wzruszenie to chyba mi się nasiliło z chwilą stania się matką albo jeszcze w czasie ciąży. W każdym razie wzruszają mnie najmniejsze, najdrobniejsze gesty, obrazy czy nawet wyobrażenia o czymś lub kimś. No już tak mam. Podobno po każdym kolejnym występie wzrusz maleje i człowiek się bardziej uodparnia😁🤣🙃
Z okazji 30-lecia przedszkola świętowanie trwa aż trzy dni. Jutro nasze Tygryski wraz z rodzicami spotykają się na integracji😉 Będzie fajnie!
A nasze przedszkole to super miejsce. My jesteśmy akurat w tej nowej części i wszystko jest takie świeże. Dużo się dzieje. Za nami m.in. Dzień Przedszkolaka, Dzień Chłopaka, Dzień Nauczyciela, pierwszy dzień jesieni, jesienne zabawy sensoryczne, i wiele innych aktywności. Część z nich nas niestety ominęła z uwagi na przeziębienie ale myślę, że teraz będziemy już tylko nadrabiać. Każdy kolejny dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że wybór tej placówki był bardzo dobrą decyzją.
Kuba po dwutygodniowej przerwie nawet całkiem dobrze zniósł wiadomość, że idzie do "skola". Dziś na przykład daliśmy sobie buziaki, ja jemu dodatkowo schowałam całuski do kieszeni by miał na później i wykorzystał gdy mu będzie smutno. Był przytulasek. Policzyliśmy na palcach po ilu posiłkach po niego przyjdę, przybiliśmy piątkę i ładnie poszedł z panią i innymi dziećmi do sali, a na jego twarzy nie zagościł nawet najmniejszy grymas. Kochany Zuch! Wiadomo, że jedna jaskółka wiosny nie czyni ale ... jest dobrze.
Mam nadzieję, że wywiążę się z danej Kubie obietnicy odbioru go po podwieczorku. Bo tak jak jedne procedury onkologiczne przyspieszyły, tak inne po staremu, z opóźnieniem, choć tragedii nie ma bo bywało gorzej. O 10.15 wchodzę do onkologa, o 12.00 zaczynam wlew, opuszczając tym samym szpital o 13.45 co oznacza, że jestem punktualnie.
Komentarze
Prześlij komentarz