Ładowanie akumulatorów
Urlop. Udało nam się wyjechać na chwilę by odpocząć i nabrać energii. A tej nam będzie potrzeba. W sumie to taka spontaniczna decyzja, szybkie pakowanie i jesteśmy nad polskim morzem. W tym roku Dźwirzyno. Z pogodą wycelowaliśmy, choć mimo pełnego słońca i wysokiej temperatury to nie idealne rozwiązanie dla mnie i naszego trzylatka ale dajemy radę.
Parawany rozstawiają się już przed godziną siódmą. Oczywiście pierwsza linia brzegowa. My zazwyczaj jesteśmy ok. 9.30 i już trzeba kombinować z miejscem. Około południa daje się zaobserwować pierwszy ruch plażowiczów co zwiastuje porę obiadową. Do niektórych jadłodajni trzeba ustawić się w kolejce. My, jak do tej pory, raz czailiśmy się na stolik. Potem ktoś inny czaił się na nas, dziwnie patrząc czy aby już dobiliśmy do dna talerza😁
Kuba w tym roku już więcej rozumie i wie czego chce, dlatego idąc przez miasteczko co chwilę da się słyszeć charakterystyczne "ja to chcę" i negocjacji nie ma końca. Czasem stajemy na głowie, by cokolwiek wyperswadować, czasem wychodzimy z siebie i stajemy obok. Dobrze, że vis-à-vis nas jest gminny ośrodek sportu i rekreacji z dużym placem zabaw, co stanowi cudowną alternatywę dla centrum wszelakich atrakcji, pożerających bezlitośnie portfel każdego rodzica.
A co przed nami? Zapowiada się intensywny sierpień. Przełożony z lipca remont łazienki, który jeszcze się nie zaczął a już pozmieniał nasze plany. Następnie moje pierwsze badania kontrolne przy kadcyli, praktycznie co tydzień i naturalnie pojawiający się stres. Są trzy kwestie, które nie dają mi spokoju. Po pierwsze ból w biodrze/pachwinie, który towarzyszy mi już od ponad półtora miesiąca. Czasem niestety jestem zmuszona sięgnąć po ketonal. Mam z końcem lipca zrobić tk kręgosłupa i miednicy. Po wtóre kwestie ginekologiczne. Lekarz podczas badania coś wyczuł ale niczego nie znalazł w badaniu usg. Przed naszym wyjazdem dzwonił do mnie, że z uwagi na moją onkologiczną historię zleca zrobienie markerów nowotworowych jajnika... Po powrocie muszę odebrać skierowanie. Rzecz ostatnia to płuca. Po ostatnim przeziębieniu odczuwam dziwne drapanie, smyranie w gardle podczas brania głębszego oddechu i wówczas muszę porządnie odkaszlnąć. Wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Ostatnią rzeczą z sierpniowej listy jest.... adaptacja w przedszkolu, no a potem już samo przedszkole. Taki mamy zestaw aktywności na najbliższy miesiąc.
Ale póki co rozkoszujemy się pobytem nad morzem, delektujemy pogodą. Ja się totalnie wyłączyłam i prawie zapomniałam o rzeczywistości, ale to chyba dobrze. Ładuję akumulatory ile się da. Jod mi chyba dobrze robi bo kaszlę zdecydowanie mniej. No i wszystko to w cudownych okolicznościach przyrody z moimi kochanymi chłopakami. Chwilo trwaj!
Komentarze
Prześlij komentarz