Powrót do korzeni
Melduję się w szpitalu, w moim dotychczasowym miejscu leczenia ale jest inaczej. Spotkam się na wizycie z moim onkologiem, który mnie prowadził od początku w Nu-Med. Cieszę się, nie będę ukrywać. Musimy w sumie powrócić do punktu wyjścia. Z uwagi na to, że leki jakie dotychczas brałam (immunoterapia) nie przenikają bariery głowa-krew to rak się rozsiał właśnie do głowy, a dokładniej do móżdżku. No ale te kwestie już są wiadome. Jestem po dwóch zabiegach Gammaknife i na tę chwilę wiemy już, że zmiany się zmniejszyły. Pytanie teraz co z tym zrobi lekarz. Dla NFZ to informacja oczywista - są przerzuty, czyli leczenie nie działa i trzeba wprowadzić coś innego.
Ale wracając do leczenia systemowego. Jestem ciekawa jaką drugą linię leczenia mi zaproponuje. Jest opcja, że albo lapatynib albo kadcyla. Postudiowałam nieco (nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła), by wiedzieć co w trawie piszczy, jakie są skutki uboczne nowego leczenia i by mieć przede wszystkim argumenty w rozmowie. Wiem też, że obydwa leki będą bardziej toksyczne niż mój dotychczasowy zestaw perjeta i herceptyna.
Jakiś czas temu konsultowałam swój przypadek z prof. Wysockim z Krakowa, onkologiem klinicznym, i według niego powinnam była zostać na dotychczasowej immunoterapii, jedynie należałoby ją nieco wzmocnić. No ale ostatnio już mi jej nie podali. Profesor zaleciłby obserwację i dopiero w przypadku progresji uruchomienie programu lekowego o nazwie Enhertu, który aktualnie jest prowadzony w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie w ramach badań klinicznych. Póki co leczę się w Częstochowie i tu mam swojego lekarza i zobaczymy na ile będzie elastyczny i chcący wyjść poza schematy oraz standardy leczenia. Choć na innowacyjne podejście jakoś zbytnio nie liczę. Ale mogę się mylić, oby.
Podchodzę do rejestracji i dowiaduję się, że jednak mojego lekarza dziś nie ma. W zastępstwie jest inna pani doktor, też z Nu-Med choć ona mnie nie prowadziła no i nie zna mojej sytuacji. Cóż... z lekkim rozczarowaniem wchodzę do gabinetu. Rozmawiamy długo, nie wiem może ponad pół godziny. Analizuje moją sytuację, przedstawia dalsze możliwości leczenia tu na miejscu, czyli podanie kadcyli jako drugiej linii leczenia. Jest to chemioterapia więc przygoda zacznie się od nowa. Ale nim mi podadzą wlew (najprawdopodobniej za tydzień) muszę wykonać dodatkowe badania, których wyniki dadzą zielone światło do działania i uruchomią refundację z NFZ. No taki mamy system w Polsce.
Mam ze sobą najnowsze wyniki badań kontrolnych, bo te wykonuję skrupulatnie co trzy miesiące i mam nadzieję, że przyspieszą one decyzję co do rozpoczęcia leczenia, bo od 28 kwietnia jestem w sumie bez żadnych leków... Echo serca w normie, klatka piersiowa czysta (nie ma już tych zmian włóknistych, które pojawiły się w ostatnim TK), rezonans brzucha, w tym wątroby - całkowita regresja, no i rezonans głowy ze zmniejszonymi zmianami meta. Czekam od miesiąca na wyniki z mammografii choć przyjdzie mi poczekać jeszcze trochę bo terminy są powalające. Przede mną ponadto kontrolne USG piersi i scyntygrafia, którą z czerwca przeniosłam na przyszły tydzień oraz kontrola podwozia w lipcu
Rozmawiam też o konsultacji w Krakowie. Lekarka jest pozytywnie zaskoczona, pochwala ten ruch. Będę dzwonić do Krakowa w sprawie tych badań klinicznych bo możliwe, że kwalifikacja do nich jest dopiero po podaniu drugiej linii leczenia, czyli częstochowska kadcyla byłaby takim właśnie rozwiązaniem, a dopiero po niej ewentualnie krakowski program Enhertu. Ważne, by sobie przypadkiem nie zamknąć możliwości dostania kolejnej linii leczenia. Po kadcyli można uruchomić program Enhertu ale czy odwrotnie też tak to działa? To właśnie muszę ustalić jak najszybciej.
Na myśl o chemioterapii nie powiem, trochę mnie zmroziło. Dotychczasowe leczenie było super w skutkach. Praktycznie żadnych problemów. Kadcyla jest chemią, czyli mogą choć nie muszą pojawić się charakterystyczne dla chemioterapii objawy. No ale tym się będę przejmować jak faktycznie mnie coś dopadnie. Teraz nie wybiegam z myślami do przodu.
Jeśli za tydzień zacznę drugą linię leczenia to będzie praktycznie tak jak dwa lata temu, gdy popłynęła pierwsza chemia, równo w Dzień Matki. Teraz też mamy maj i zaczynam kolejne starcie. Trochę tak, jakby czas się cofnął choć mam zupełnie inne nastawienie, po części wiem co może mnie czekać i wciąż niezmiennie bojowo, z głową podniesioną do góry i piersiami do przodu🙂👍
I tak trzymaj. Do przodu, nie poddawaj się!
OdpowiedzUsuńDawaj do przodu! Ja cię popchnę!
OdpowiedzUsuń