Ahoj przygodo!
Czwartek, 28 dzień kwietnia. Dwa lata temu wszystko się zaczęło. Dziś jakby podobnie. Przerzuty do głowy zmieniają plan leczenia, tak jak przypuszczałam. Cóż... jedyną stałą jest zmiana, a więc ahoj przygodo!
Z rana idę, jak co trzy tygodnie, do onkologa. Po zielone światło na kolejny wlew herceptyny i perjety. Słońce cudownie muska moją twarz. Pod nogami soczysty zielony trawnik z mlecznymi oznakami wiosny. Ptaki radośnie ćwierkają. Jest cisza i spokój. Bosko! Podświadomie czuję, że to będzie dobry dzień.
Na EKG czekam ponad pół godziny. W międzyczasie wiem, że wyciągnięta karta do onkologa już leży u niego na biurku i czeka na mnie, a moje nazwisko jest wyczytywane po kilka razy. Z wydrukiem serducha wchodzę do gabinetu, do pani doktor, którą znam z mojego wcześniejszego Nu-Medu. (Tak, nareszcie lekarze z Nu-Medu wrócili tu do szpitala). Atmosfera od progu robi się taka, jak dawniej. Uśmiech na twarzy i w sercu pojawia się natychmiast. Czuję się zaopiekowana, zrozumiana, wysłuchana. Nie jestem kolejnym pacjentem z kolejki.
Spędzam chyba jakieś pół godziny, jak nie więcej. Rozmawiamy dużo, rozmowa jest bardzo merytoryczna. Zdążyłam się do niej przygotować. Zresztą zawsze jestem przygotowana. Wskazania są jedne- zmiana linii leczenia, bo skoro w trakcie leczenia dochodzi do przerzutów to znaczy, że gdzieś coś nie do końca trybi. Dlatego dziś nie dostaję dotychczasowej immunoterapii. Wychodzę z gabinetu i... wracam do domu.
Plan na najbliższe dni wygląda tak: najpierw kończę Gammaknife, a ten prawdopodobnie 11 maja. Po nim mam konsultacje u mojego dawnego onkologa, tego z Nu-Medu, który mnie prowadził od początku. I to on zadecyduje, która linia leczenia będzie moją drugą. Nim to się zadzieje będę musiała pewnie wykonać jakieś dodatkowe badania, choć mam nadzieję, że te ostatnie z kwietnia i maja będą na tyle aktualne, że przyspieszą wdrożenie nowego programu lekowego.
Jak się z tym czuję? Ano... w sumie dobrze. Taka kolej rzeczy. Szkoda, że leczenie trwało dwa lata i się rozsiał. Miałam 33 wlewy zakończone. Wśród moich znajomych Amazonek są dziewczyny z 70. wlewami i ja też miałam taki plan. Zobaczymy jak będę znosić nowe leki, bo po tych czułam się bardzo dobrze. Czasem nawet zastanawiałam się czy one działają skoro tak dobrze funkcjonuję. No i wyszło co wyszło.
Przede mną jeszcze w sobotę jedne ważne konsultacje u onkologa klinicznego w Krakowie. Jestem bardzo ciekawa opinii wybitnego profesora. Czy potwierdzi on opinię, którą dziś poznałam czy może pójdzie jakoś nieszablonowo?
Zmiana na lepsze przyjdzie szybciej niż myślisz. Nigdy się nie poddawaj!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńNie mam takiego zamiaru!
Usuń