Mała rocznica

21 października minął rok od momentu kiedy zakończyłam chemię. Tego dnia ostatni raz popłynął we mnie zestaw docetaksel + perjeta + herceptyna. Zdarza mi się wracać pamięcią do tamtego okresu, szczególnie gdy czytam wpisy onkosióstr na naszym fb, które zaczynają leczenie i są na początku tej drogi. Czasem nawet łapię się na tym, że nie pamiętam szczegółów leczenia czy skutków ubocznych. Co pewnie wynika z tego, że staram się nie rozpamiętywać tego co za mną, co nieplanowane, nie po mojej myśli czy bolesne. Wydarzyło się i koniec. Jest schowane w głębokiej szufladzie, do której po prostu nie zaglądam. 

Teraz jest co świętować. Po roku jest stabilnie. Wątroba czysta, dzielnie zwalczyła intruza. Czuję wielki dług wobec niej stąd zmiana mojej diety. W kościach nadal siedzi, choć wyciszony. Jest wprawdzie jedno nowe ognisko ale monitorujemy je. Bóle niemalże w ogóle się nie pojawiają. Pierś natomiast w dalszym ciągu walczy. Prawa jak była czysta tak jest, ufff. A w lewej, po ostatnim rezonansie, jest jeszcze kilka drobnych zmian. Kolejna kontrola na przełomie listopada i grudnia. I tak leci dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. 

A jaki był ten rok? Różnorodny. To słowo chyba najbardziej obrazuje ten czas. Było spokojnie i burzliwie na różnych frontach. Stres dopadał mnie przed każdymi badaniami kontrolnymi i szybko odpuszczał kiedy poznawałam wyniki. Choć to uczucie będzie mi towarzyszyć już zawsze. Kilka obszarów w życiu wymagało reorganizacji i przepracowania. Ale wszystko jakoś zatrybiło. Może dlatego, że nie było innego wyjścia 🙂 trzeba było dokonać zmian i takowe się zadziały i po prostu żyć, iść do przodu, a nie cofać się.

Ale to nie na moim pasożycie się skupiałam przez te ostatnie dwanaście miesięcy, o nie! A pewnie chciałby być w centrum uwagi. Całym moim światem zawsze był, jest i będzie nasz Dwulatek. To on nadaje tempa życiu, dostarcza codziennego uśmiechu i dawki endorfin. Każdego dnia funduje przejażdżkę na rollercoasterze. Sprawia, że momentami wychodzę z siebie i staję obok, po czym jednym spojrzeniem rozbraja i rozkłada na łopatki. Zaskakuje gestem, gdy ni stądni zowąd podchodzi i całuje w usta lub czoło. Decyduje o długości snu, doby, a ostatnio mam wrażenie, że decyduje w ogóle o wszystkim 🤣 Chłonie świat jak gąbka wodę i nigdy nie ma dosyć. Czasem padam, a On na tym swoim duracelku jeszcze działa na najwyższych obrotach. I tak ma właśnie być! Dzięki Niemu czuję, że żyję i to jest chyba najlepszy prezent jaki dostaję... każdego dnia. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty