Poniedziałek trzynastego
Niby normalny dzień, a jednak... zaczęło się już tuż po dwunastej w nocy. Leżę w łóżku i czekam aż sen mnie zmorzy i nic. Leżę, przewracam się z boku na bok, otwieram okno by się lepiej dotlenić i nadal sytuacja się nie zmienia. Próbuję zmęczyć oczy ekranem telefonu ale na darmo. Czuję, że jestem tak strasznie niesenna, że mogłabym śmiało przeczytać jakąś książkę lub obejrzeć jakiś film. No ale jak? O 24.00? Leżę dalej z nadzieją, że jednak powieki mi opadną, biorąc przykład z rąk 😁 Menopauza też nie śpi i czuwa, i działa. Wciskam się pod kołdrę bo czuję jak na nogach pojawia się gęsia skórka. Po kilku minutach pocę się jak typowa Grażyna na plaży w Egipcie i wygrzebuję się na zewnątrz. Mogłabym śmiało policzyć ilość wyjść i wejść pod tę kołdrę. Coś na zasadzie liczenia baranów. Może to by mnie uśpiło? Ostatni raz gdy patrzę na zegarek jest po 3.00... Modlę się tylko by Kuba nie zechciał zacząć poniedziałku od pobudki o 5.30. Nie wiem kiedy i jak ale zasypiam.
Budzimy się z Kubą o 7.30. Jest nieźle. Nawet nie jestem śpiąca. Myślę, że gdyby co to zdrzemnę się razem z nim w ciągu dnia. Dzień zaczynamy od śniadania aczkolwiek na wszystkie moje propozycje menu słyszę wyraźne i dobitne: "Nie!". Czuję jak mi się scyzoryk w kieszeni otwiera ale zbieram się w sobie i nie daję poznać, że mnie to w ogóle rusza. Ostatecznie udaje mi się namówić go na płatki jaglane z jabłkami.
Przystępuję do odkurzania. Z tym nigdy nie ma problemu. Kuba uwielbia odkurzacz i wiernie podąża za hałasującym przyjacielem. Podpinam się do prądu i wnioskuję, że mało ciągnie. Otwieram wnętrze, czyszczę środek oraz wymieniam filtr. Po wszystkim to zupełnie inna bajka! Teraz odkurzacz jak nówka nie śmigana! Ma tę moc, a siła ssania to jak filmowy Twister. Zaczynam sprzątanie. Idziemy jak burza. Jestem zachwycona ale jaka z siebie dumna😁 i jak to się mówi: "dobrze żarło, szybko zdechło". Wsuwam rurę pod narożnik i nagle słyszę, że coś połknęliśmy. Najpierw charakterystyczne łubudu pod szczotką, a potem jakieś stuki gdzieś głębiej. Ponownie dostaję się do środka, by zbadać o co chodzi. W pojemniku i pod filtrem nie ma niczego co by zrobiło aż taki hałas. Włączam odkurzacz ponownie i nagle słyszę zmianę dźwięku o kilka tonów i nim się orientuję moja nieRoomba gaśnie. WTF? Włączam ponownie i brak reakcji. Sprawdzam czy może kabel nie wypiął się z gniazdka ale nic takiego nie ma miejsca. Sprawdzam rurę i znajduję winowajcę. Zakrętka od butelki siedzi sobie cicho, jakby nigdy nic i mówi, że ona miała tu tylko wejść i wyjść. Z tym, że się tak jakby zasiedziała🤣 Pozbywam się przypadkowej lokatorki ale to w żaden sposób nie zmienia mojej sytuacji, odkurzacz w dalszym ciągu nie reaguje. Zostawiam go by ochłonął i mam nadzieję, że za moment zadziała, bo nie czuję żadnego charakterystycznego zapachu spalenizny.
W międzyczasie wstawiam zupę ogórkową. Nie lubię trzeć warzyw na tarce dlatego posiłkuję się moim robotem kuchennym. A że dawno nie korzystałam z tej jego funkcji to odwrotnie zakładam tarkę i zamiast wiórek z marchwi i pietruszki uzyskuję piękne... talarki. Próbuję je potem raz jeszcze zmielić już na właściwych oczkach ale średnio mi to wychodzi. Otwieram słoik z ogórkami robionymi przez mojego tatę. Ciężko mi idzie. Babcinym i maminym sposobem stukam nim o podłogę i nagle woda zaczyna się wylewać choć zakrętka w dalszym ciągu tkwi niewzruszona na swoim miejscu, a słoik zaczyna syczeć jakby miał zaraz eksplodować. Oczyma wyobraźni widzę odbite na ścianie i suficie ogórki. Nie wygląda to dobrze ale w końcu udaje mi się przejąć kontrolę nad zakrętką i sytuacja zostaje opanowana.
Wracam lekko zestresowana do odkurzacza ale ten, na szczęście, się załącza. Kończę porządki i obiad. Jemy. Po tym wszystkim Kuba zasypia, a ja mam chwilę na złapanie oddechu. Ile pośpi? Pewnie co najmniej do 16.00. Co to oznacza? Że pójdzie spać nie wcześniej niż 21.30... Zapowiada się długi dzień, a po dotychczasowych przebojach wolałabym żeby się już szybko skończył.
Ostatecznie Śpioszek wstaje pół godziny przed oszacowanym przeze mnie czasem, a druga połowa dnia upływa bez większych niespodzianek.
Komentarze
Prześlij komentarz