Gdzieś na szczycie góry...

Nie znam zbyt wielu Krystyn, a właściwie tylko dwie - ciocię i moją babcię. Tak się złożyło, że ani w mojej rodzinie, ani wśród moich znajomych nie ma takich imienniczek. Chyba, że o kimś zapomniałam, co wielce prawdopodobne. Skutki chemioterapii dają luki w pamięci, a ja przyznaję się bez bicia, że owe posiadam.

Babcia Krysia to osoba jedyna w swoim rodzaju. Gdy byłam mała spędzałam czasem u niej ferie zimowe. To nic, że mieszkała kilka przystanków autobusowych dalej. Ważne, że było się u babci. Pamiętam jak dziś, że pierwszych w życiu chipsów próbowałam u niej. To były Chio Chipsy paprykowe. Legendarne opakowanie z lat 90. - czerwony napis z fragmentem przezroczystej folii. U niej oglądałam przygody Robin Hood'a i magazyn 997, w łóżku, odwrócona twarzą do ściany bo się bałam. Pewnego zimowego dnia (a wtedy zimy były z prawdziwego zdarzenia) pojechałyśmy tramwajem na wycieczkę do Katowic. To była dopiero całodniowa wyprawa! Umiała, jak nikt inny, zapewnić mi odpowiednią rozrywkę 🙂

Babcia miała działkę i od wiosny do jesieni tam spędzała większość czasu. Żeby nie było  - działka w centrum miasta, ROD'os 15 minut spacerkiem od mieszkania. Dawniej z dziadkiem mieli tam m.in. kury. Potem już tylko drzewa owocowe i kwiaty. Gdy dojrzewały czereśnie babcia pilnowała by szpaki się zbytnio nie panoszyły. Z wiśni, jabłek i śliwek robiła kompoty i przetwory. 

Lubiła zbierać grzyby. Kiedyś pojechałam z nią i rodzicami do lasu. Chodziłyśmy razem i zgubiłyśmy się. Wyszłyśmy w jakiejś wsi ale ostatecznie udało nam się wrócić do samochodu. Zresztą z nią zawsze były jakieś przygody. 

Kochała muzykę. Zawsze gdy ją odwiedzałam włączała kasety i sama w pokoju śpiewała. Lubiła "Wolność" Boys'ów czy Bayer Full'a. A i Violettę Villas. To z jej repertuaru najczęściej słyszałam "Do ciebie mamo". Poza tym śpiewając tańczyła i umiała grać na mandolinie czy ustnej harmonijce. Podejrzewam, że zamiłowanie do muzyki i tańca mam po niej😁 Gdy w mieście odbywały się festyny, dni miasta czy inne rozrywkowe eventy jej nie mogło tam zabraknąć. Lubiła gdy coś się działo, gdy coś grało. Chodziła na potańcówki i jeździła do sanatorium. Zdarzało się, że ją tam odwiedzałam. Raz poszłyśmy na jakiś spacer w góry i zrywałyśmy, będące pod ścisłą ochroną, dziewięćsiły, ehhh🤣

Często odwiedzała swoje znajome lub te ją. Kiedyś, gdy nocowałam u niej, wpadła na kawę jej koleżanka. Panie się rozgadały i potem babcia poszła ją odprowadzić. Zostałam w domu z dziadkiem, który przygotował mnie do snu. Po jakiejś chwili wkracza ona ale nie w bieli a z... kotem. Bo ja uwielbiam koty więc mi go przyniosła, bo siedział gdzieś na klatce. (Kiedyś nie było jeszcze domofonów i koty mogły buszować po piwnicach). Pobawiłam się z nim trochę i zwierzę wróciło do siebie. 

Miała czasem odjechane pomysły 🤣, nie da się ukryć. Serwowała najbardziej pieprzny rosół z, jak to mówiła, "kluzeczkami". Jej barek skrywał zawsze smakowite słodkości, a jak przypomniała sobie, że zapomniała, że wstawiła wodę na herbatę w garnuszku na gazie to biegła do kuchni z krzykiem, rzucając epitetami na lewo i prawo. Namiętnie ogladała "Szkło kontaktowe", siedząc przed telewizorem wyzywała polityków i skrzętnie zapisywała w zeszycie ich nazwiska, by nie zapomnieć kto jak się nazywa. 

Zdecydowana większość tych wspomnień to lata mojego dzieciństwa i taką chcę ją pamiętać, pełną energii, zwariowaną, roztańczoną i rozśpiewaną. Odeszła... Do zobaczenia, gdzieś i kiedyś ❤

Komentarze

  1. Bardzo mi przykro Agnieszko. Moim zdaniem nasi najbliżsi na nas czekają... tam po drugiej stronie, a więc zobaczymy się z nimi w odpowiednim czasie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty