Przypadek? Nie sądzę

Nie wierzę w przypadkowe spotkania. Ludzie, których poznaję są odgórnie wpisani w moje życie i wcześniej lub później się w nim pojawią. Zagadką jedynie pozostają okoliczności. 

Każda osoba, która jawi się na horyzoncie zawsze coś wnosi do mojego życia, czegoś mnie uczy, wyzwala nową energię, mniej lub bardziej stawia do pionu, inspiruje do działania, pomaga coś zbudować lub wręcz odwrotnie - przewraca mój świat do góry nogami.

Czasem sama wizualizuję sobie kogoś i potem nagle ta osoba wkracza w moją rzeczywistość. Tak też było jak poznałam moją drugą Połówkę. Pojawiła się nagle, w momencie, w którym w ogóle nie byłam na to gotowa i się tego kompletnie nie spodziewałam. Połączył nas przypadkowy kurs tańca i po jakimś czasie bycia razem dotarło do mnie to, że kiedyś Go sobie niejako wyobraziłam. Pamiętam, że jak byłam mała i ktoś mnie pytał o to jaki powinien być mój ideał mężczyzny odpowiadałam bez wahania, że powinien umieć tańczyć. I mam przy sobie tancerza, z którym tanecznym krokiem przemierzamy życie, a że czasem to sensualna bachata, temperamentna i zmysłowa kizomba lub pełne wszelakich emocji tango, to już insza inszość. 

Parę ładnych lat temu nieco pogubiłam się w swojej ścieżce zawodowej i musiałam się na chwilę zatrzymać. Szukałam wtedy osoby, która pokaże mi kierunek i ustawi nowy azymut życiowy. "Przypadkiem" natrafiłam na rewelacyjnego psychologa biznesu/coacha, dzięki któremu znowu złapałam wiatr w żagle. Przypadkiem bo... był wtedy akurat na zastępstwie, a ta przypadkowa znajomość trwa do dziś. 

Sięgnę pamięcią do pierwszej w moim życiu pracy. Szukałam zatrudnienia i moi bliscy starali się mi w tym jakoś pomóc. Niestety doszło do kilku szumów komunikacyjnych 😁 i pojawiło się coś na zasadzie głuchego telefonu. Ktoś coś powiedział, ktoś inny co innego zrozumiał i co innego mi przekazał. Pojawiłam się więc w potencjalnym miejscu pracy ale wcale nie chodziło ani o mnie ani o to stanowisko, czyli niewłaściwa osoba na niewłaściwym miejscu, totalny kosmos. Ale z tego nieporozumienia wyszła ostatecznie kilkuletnia bardzo fajna współpraca. I pomimo, że nie pracuję już tam od blisko 10 lat to do dnia dzisiejszego mam z większością pracowników kontakt, a sam prezes dzwoni do mnie z życzeniami urodzinowymi 🙂

A spotkanie z Kamilą z wiedzapacjenta po prostu musiało się wydarzyć 😉 Kamila mnie znalazła i poprosiła o rozmowę. W szczerym wywiadzie opowiedziałam o chorobie, obawach, walce, wsparciu, o tym skąd czerpię siłę i jak wygląda moje mierzenie się z rakiem na codzień. Mam nadzieję, że to pomoże komuś zrozumieć raka piersi i oswoić się z tą chorobą, że zainspiruję inne osoby do walki, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. I... tak też się stało. Niedawno odezwała się do mnie dziewczyna, u której zdiagnozowano raka i która jest obecnie na chemioterapii. Poznała moją historię, ucieszyła się (ze wzajemnością) że się poznałyśmy i wie, że nie jest z tym sama, że jest nas - wojowniczek - więcej, że w każdym gorszym momencie służymy pomocą, radą, wsparciem, dobrym słowem, wirtualnym uściskiem czy przysłowiowym kopem w cztery litery. 

Wierzę, że jeszcze nie raz na mojej drodze pojawią się osoby, które na długo zagoszczą w moim życiu. A że uwielbiam obcować z ludźmi to na takie właśnie spotkania czekam z niecierpliwością. 

Komentarze

Popularne posty