Mam tę moc!

Zeszłoroczny Dzień Matki pamiętam jak dziś. Tego nie da się zapomnieć. To był mój pierwszy w życiu Dzień Matki. Miałam umówioną wizytę u lekarza. Miała być tylko konsultacja onkologiczna i zaraz po niej miałam wrócić do domu i świętować. A tu taka nagła zmiana planów. Zostaję w szpitalu na trzy dni. Trzeba jak najszybciej rozpocząć leczenie bo sprawa jest poważna i nie ma na co czekać. 

Trwała już pandemia więc nikt mnie nie mógł odwiedzić. Przywieziono mi niezbędne rzeczy, które odebrałam w rejestracji. Pamiętam, że szłam przez te szpitalne korytarze totalnie nie wiedząc jak ten pobyt będzie wyglądał. W sali dwuosobowej poznałam panią Anię. Łazienkę dzieliłyśmy z sąsiednim pokojem, w którym był jakiś mężczyzna. Pamiętam, że niewiarygodnie ciężko kaszlał. Momentami miałam wrażenie, że się dusi i że zaraz przyjdą go reanimować. 

Z jednej strony ucieszyłam się, że zostaję. Nareszcie rozpocznę leczenie. Z drugiej niekoniecznie. W domu został Synek, z którym miałam spędzić ten wyjątkowy dla mnie dzień. Długo przygotowywałam się do roli mamy. Nim pojawił się Kubuś straciliśmy niestety dwie ciąże więc na Ten szczególny dzień czekałam z utęsknieniem. Było mi najnormalniej w świecie smutno, że w tym momencie siedzę w szpitalu a nie w domu z Rodziną, z Synkiem. 

W tym czasie była też u nas moja mama, której też nie zdążyłam nawet złożyć życzeń. Na szczęście wszystkie zaległości nadrobiliśmy tuż po moim wyjściu, przesuwając Dzień Matki na 28-go maja. 

W tym roku wszystko jest na swoim miejscu. Dziś jestem cała dla Kuby. Dostaję od rana buziaki i przytulaski. Cudnie!

Bycie mamą to jedna z tych ról, na które bardzo czekałam. Los się do mnie uśmiechnął i kilka lat temu postawił na mojej drodze Kogoś, z Kim dziś tworzymy Rodzinę. 

Obecnie jestem mamą na pełen etat. Wróć. Jestem mamą 24 godziny na dobę! Czasem średnio wyspaną, czasem nie mającą siły i cierpliwości, czasem rozkładającą ręce z bezradności, czasem marzącą o samotnej chwili w miejscu, do którego król piechotą chodzi... ale zawsze pełną bezwarunkowej miłości, zawsze gotową do działania, zawsze stojącą tuż obok, zawsze wspierającą, po prostu cudownie zatraconą w macierzyństwie. 

Dlatego dziś, w Dniu Matki, ale tak naprawdę to każdego dnia, jestem wdzięczna za moich Chłopaków. Dużemu dziękuję za możliwość poznania Młodego, za wspólną walkę, której finałem jest możliwość celebrowania dziś mojego święta. Młodemu dziękuję za wszystkie wspólne chwile i za każdą z osobna, za każdy uśmiech, każdą łzę wzruszenia, za każde mocniejsze bicie serca. Obu Wam za to, że jesteście, że wyzwalacie we mnie wciąż nowe pokłady energii, że przy Was ładuję moje akumulatory, że wciąż niezmiennie stawiacie mnie do pionu i nie pozwalacie upaść. Jesteście moimi motorami napędowymi, moją siłą i motywacją do walki, oraz inspiracją do działania. To dzięki Wam z uśmiechem wstaję każdego dnia, odkrywam wciąż siebie (choć czy lepszą wersję to ręki uciąć nie dam 😁), uczę się wielu rzeczy od nowa, poznaję swiat przez pryzmat macierzyństwa. To dzięki Wam mam tę moc!

Jest naturalnie jeszcze jedna Osoba, której chcę podziękować. Za to, że zawsze jest przy mnie, niezależnie od tego gdzie jestem i co robię. Za wsparcie, obecność, uśmiech, pomoc, za każdą rozmowę, za modlitwę. Szczególnie przez ten ostatni rok, który każdemu z nas dał nieźle popalić. Dziękuję z całego serca Mamuś.

A wszystkim Mamom na każdej szerokości i długości geograficznej, multifunkcyjnym bohaterkom dnia codziennego, żyjącym na pełnej petardzie życzę pięknego Dnia Matki!

Komentarze

Popularne posty