Małe szczęścia
Od blisko roku pomalowałam paznokcie u rąk. Jupi! Z łatwością przyjęły dawkę koloru. Udało mi się pozbyć "fal Dunaju" jakie na nich uformowała chemia. Zaś dzięki olejkowi z drzewa herbacianego uratowałam cztery sztuki przed zejściem. I odrosły zdrowe i silne. Lubię te moje paznokcie. Zawsze lubiłam.
Pracuję jeszcze nad suchą skórą na dłoniach choć niestety żele antybakteryjne i dezynfekujące nie ułatwiają sprawy.
Myślę, że kolejnym kamieniem milowym będzie możliwość wytuszowania rzęs. Zawsze miałam je długie i mam nadzieję, że takie odrosną. Chwilowo są mocno przerzedzone i aż strach byłoby je teraz potraktować maskarą.
Fajnie byłoby też móc kiedyś jeszcze wskoczyć w szpilki. Ale póki kręgosłup jest zaatakowany nie mogę realizować takich pomysłów. To mogło by się skończyć poważnym złamaniem. Dlatego zmieniam nieco garderobę bo wiadomo, że płaskie buty nie pasują do wszystkiego 🤣 A jeśli mowa o ubraniach to... dzięki mojej onkodiecie udało mi się nieco zrzucić w obwodach i dlatego wchodzę w ciuchy sprzed kilku lat (tak, jestem chomikarą), nadając im drugie życie 😁 Istne szaleństwo!
Włosy rosną i w ciepłe dni już chodzę na spacery bez żadnego nakrycia głowy bo mi za gorąco. Stylówa a'la Sinéad O'Connor jest. A co do spacerów to uskuteczniam regularne dotlenianie. Prawie codziennie wychodzimy z Kubą na dwór. Teraz potrafi zejść i wejść ze schodów więc śmiało daję z Nim sama radę. To kolejny mój sukces w życiu z chorobą. A Kubuś doskonale rozumie, że mama go nie weźmie na ręce i nie zniesie z trzeciego piętra dlatego coraz odważniej pokonuje stopień po stopniu.
To wszystko to kolejny mój krok w stronę odrobiny normalności sprzed choroby. Choć dobrze wiem, że już nigdy nie będzie jak kiedyś. Nowotwór jest ze mną i czasem mocno akcentuje swoją obecność, dosadnie przypominając mi o moich ograniczeniach (np. zakaz podnoszenia Kuby, dźwigania zakupów, jazdy na rowerze czy chodzenia w szpilkach) ale nie pozwalam by determinował moje życie. Niektóre sfery ulegają zmianie, niektóre zaledwie lekkiej modyfikacji, czasem one pozostają niezmienne a to ja się do nich adaptuję na nowo. W taki oto sposób odnajduję się w rakowej rzeczywistości kolekcjonując te moje małe codzienne szczęścia. Celebruję momenty, doceniam chwile i jestem wdzięczna za możliwość ich przeżywania.
Brawo Aga❤ już niedługo będą kolejne sukcesy 🥰
OdpowiedzUsuń❤
Usuń