Badanie PET
Pierwsze w życiu badanie PET za mną. Samo badanie 20 minut tylko procedury przygotowawcze dłuższe. Badanie poziomu cukru, wenflon, na zmianę picie wody i bieganie do wc 🙂 potem podanie radioizotopu i godzinka leżenia w ciemnym pokoju. Całkiem spoko. Badanie podobne do rezonansu, tomografii czy scyntygrafii bo na leżąco wjeżdża się do tuby ale nie jest tak głośno jak przy rezonansie i ręce trzyma się w górze, w zasadzie nad głową. Wyniki po 11 marca. Na szczęście przyślą pocztą.
W poczekalni dużo ludzi. Również malutkie dzieci, takie kilkutygodniowe i kilkumiesięczne. Bo tu w Chorzowie (no i jeszcze w Warszawie) wykonują badania nerek. Sprzęt zakupiony przez WOŚP ❤
Poznałam jedną panią. Była z 9 miesięcznym synkiem, który mimo że jest na etapie raczkowania dawał radę wysiedzieć w wózku czy na rękach przez 4 godziny. A mama jak to mama kobieta wielozadaniowa, ogarnięta, przygotowana na wszystko i myślącą o wszystkim i za wszystkich. Z magicznego matczynego plecaka wyciągnęła elektryczny podgrzewacz jedzenia na powerbank i w poczekalni grzała maluchowi obiadek 👍🙂
Pracownia PET w Chorzowie mieści się w szpitalu, do którego przyjeżdżałam jako wolontariusz Fundacji "Mam Marzenie". Odwiedzałam naszych małych pacjentów onkologicznych. Dużo z nimi rozmawiałam, poznawaliśmy się. Czasem na oddziale spełnialiśmy dziecięce marzenia. Miałam kilku podopiecznych właśnie z Chorzowa. Trzymam mocno kciuki za Nich, za wszystkich Marzycieli, za ich rodziny, za ich walkę.
To właśnie ten czas i Ci ludzie sprawili, że przewartościowałam swoje życie. Zaczęłam na nie patrzeć przez pryzmat choroby, żyć pełniej, bardziej, mocniej, tu i teraz. Stałam się bardziej odważna i otwarta na życie oraz ludzi. Problemy jakie miałam zniknęły lub spadły o kilka dobrych poziomów, zmieniając rangę lub kategorię. Zaczęłam realizować pasje i spełniać własne marzenia. Nauczyłam się cieszyć z prostych rzeczy, czerpać garściami z życia, doceniać to co mam. Moja choroba natomiast jeszcze bardziej dokręciła mi te kurki.
Komentarze
Prześlij komentarz