Takie są fakty

Czas najwyższy na zmianę stylu odżywiania. I nie mówię tu o diecie odchudzającej. Tę się stosuję w określonym celu i czasie, np. schudnę 5 kg do wakacji. U mnie końca nie widać. Choroba przewlekła, leczenie paliatywne zatem i nowe odżywianie dożywotnio. A wszystko po to by... no właśnie. 

Po pierwsze aby nie karmić gada. Czytałam, że najlepiej mu smakują cukry proste (sacharoza, laktoza, glukoza). Faktem jest, że komórka nowotworowa potrzebuje glukozy do swojego metabolizmu. Eliminacja cukrów może ograniczyć jego ekspansję zatem przez żołądek... w samo serce. Niech go zaboli. Wtargnął tu nieproszony i czuje się jak na wakacjach all inclusive. Je co chce, chodzi gdzie chce. Dość tego. Zagłodzę dziada!

Po drugie wątroba. Muszę o nią zadbać. Nie dość, że cudownie walczyła podczas chemioterapii dzielnie usuwając toksyny z mojego organizmu to jeszcze sama zmaga się z przerzutem. Nie mogę jej fundować dodatkowych "atrakcji" w postaci smażonych, ciężkostrawnych potraw. Jestem jej to dłużna. Nie mogę jej tak obciążać, to nie byłoby fair. Zważywszy na to jak ogromnie odpowiedzialną rolę pełni. Tylko w ten sposób mogę się odwdzięczyć. Czytałam, że należy robić jej co jakiś czas detoks dlatego będę jej fundować wątrobowe SPA.

Po trzecie woreczek żółciowy. Podczas badań kontrolnych usg jamy brzusznej wykazało, że mam kamienie w woreczku. Taki prezent genetyczny od Mamy i Babci. Jestem po konsultacji z chirurgiem i nie mogę mieć operacji gdyż leczenie onkologiczne oraz przerzuty w jamie brzusznej są przeciwskazaniem. Mam osłabioną odporność i mogłoby dojść do krwawienia wątroby, mogĺabym znacznie dłuzej dochodzić do siebie. Dlatego teraz muszę nie dopuścić do ataku (na szczęście jeszcze żaden nie nastąpił), czyli spożywać lekkie i zdrowe rzeczy. Bo jeśli pojawi się atak i ból będzie ciężki do zniesienia to będę musiała się jednak położyć na stole operacyjnym przerywając tym samym leczenie onkologiczne. A tego bym nie chciała. 

Co zyskam? Przede wszystkim zdrowie, życie, Rodzinę. Czyli to co najważniejsze. Może uda mi się tym wydłużyć czas stabilizacji i pewnego komfortu mojego żywota. Poza tym lepsze samopoczucie, inną energię wewnętrzną. Poznam i wypróbuję na własnej skórze nowe przepisy kulinarne kuchni wegańskiej i wegetariańskiej. Może tym samym rozbuduje bloga. No i pewnie zrzucę jakieś zbędne kilogramy ale to uważam akurat za skutek uboczny 😁

Takie są fakty i z nimi się nie dyskutuje. Muszę to zrobić bo znam konsekwencje. I nie jest to jakieś moje widzi mi się. To świadoma decyzja podyktowana zdrowiem oraz przeogromną i nieodpartą chęcią dalszego długiego życia (musimy przecież zatańczyć na weselu naszego Syna!).

Żeby nie było, że coś sobie sama wymyślam. Dużo czytam na temat odżywiania onkologicznego, artykuły w internecie, fora dyskusyjne, blogi. Zakupiłam też kilka książek np. o wątrobiejelitach, makrobiotyce. Rozmawiałam też z lekarzami na ten temat. Ogólnie mam jeść lekko, prowadzić dietę wątrobową, a organizm sam da mi znać od czego mam się trzymać z daleka. To sprawdziło się podczas chemioterapii gdzie przez blisko 5 miesięcy jadłam delikatnie, a każda moja zachcianka kończyła się konkretnym protestem jelit i żołądka. Mimo że chemię skończyłam to obawa przed konsekwencjami "złego jedzenia" pozostała gdzieś w tyle głowy. 

Poczytam, poszukam, potestuję. Będę musiała uwzględnić to, że przy małym dziecku ciężko jest spędzić dłuższy czas w kuchni dlatego przepisy muszą być szybkie do zrobienia. Nie będę przecież gotować w nocy (to czas po części zarezerwowany na pisanie bloga😁). Muszą też być tanie, tzn. składniki muszą być w rozsądnej cenie i łatwo dostępne. No i rzecz najważniejsza - musi być smacznie, bo uwielbiam jeść dobre rzeczy a nie katować się zjedzeniem czegoś tylko dlatego, że jest zdrowe.

Wiem, że na początku będzie ciężko. Trudno jest tak nagle porzucić np. mięso, sery żółte czy słodycze. Trudno jest odmówić gdy jesteś na rodzinnym obiedzie, na grillu czy weselu (oczywiście Broń Boże aby ktokolwiek poczuwał się do robienia dla mnie jakiś "specjalnych" rzeczy). Ale mam nadzieję, że mi się uda początkowo ograniczać poszczególne produkty, by ostatecznie móc je wyeliminować.
Kto wie, może lepiej byłoby radykalnie, z dnia na dzień postawić kropkę i zacząć pisać nowy rozdział. Ale znam siebie i wiem, że będę potrzebować nieco łagodniejszej terapii szokowej. Na pewno będę próbować, bo kto nie ryzykuje ten nie pije szampana 🙂






Komentarze

  1. Czekam na twoje przepisy kulinarne! Wrzucaj fotki no i może... jakiś osobny profil na fb z daniami dla osób zmagających się z rakiem? Kto wie? Kto wie?
    DASZ RADĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja jest rozwojowa 🙂 zatem wszystko możliwe. Dziękuję za obecność i dobrą energię

      Usuń
  2. Cześć :) najlepiej zacząć metodą małych kroczków bo odrzucenie wszystkich "niezdrowych" rzeczy na raz może mieć krótkotrwały efekt. Szybkie smaczne i tanie przepisy na dania są naaaaajlepsze :) Trzymam kciuki żeby wszystko Ci się udało!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty