Światowy Dzień Walki z Rakiem

Dziś Światowy Dzień Walki z Rakiem. Pod gabinetem zabiegowym spotykam trzy cudne Amazonki. Jedna w okolicy moich wiosen, też mama, i dwie w wieku mojej Mamy. Rozmawiają o walce, o tym, że 90% to pozytywne nastawienie. Jedna z tych starszych jest już po wszystkim. Zakończyła chemię, miała operację i w wynikach tomografii - czysto. A borykała się z rakiem żołądka bo ten jej wycięli. Nawet nie wiedziałam, że da się usunąć cały żołądek i zastąpić go fragmentem jelita. Mówiła, że schudła 18 kg i teraz wygląda jak Anja Rubik. No tu bym się kłóciła 😀 Dwie pozostałe panie dopiero zaczynają chemiczną przygodę. Są też przed operacjami. Starsza ma mieć mastektomię jednej piersi, młodsza - trzy spotkania ze skalpelem. Ale mówi, że lubi narkozę. Po niej jeszcze śpi ze dwa dni i wtedy może się spokojnie wyspać. Kto wie, może spotkam się z nimi jeszcze podczas moich wlewów albo (gdy będę miała mutację genu BRCA1) na stole operacyjnym z tą młodszą. 

Mój lekarz dał mi dziś skierowanie na badanie PET. Wniosek o nie już został wysłany do Chorzowa i czekam na telefon. Nie wiem jak wyglądają terminy i ile się czeka. Zobaczymy czy i gdzie będę świecić.

Dziś w ogóle zapomniałam zabrać telefonu. Ale to i nawet dobrze. Przynajmniej posłuchałam kilku rozmów na korytarzu, poprzypatrywałam się ludziom... Teraz już siedzę w zabiegowym podłączona do kroplówki i widzę zniecierpliwienie dwóch pań, które czekają na podanie swoich leków. Obydwie czekają na kwas na kości. Farmaceuta ponoć go jeszcze nie przygotował a panie nosi. Chodzą w te i we wte, głośno pokazując swoje niezadowolenie. Pozostałe panie siedzą spokojnie, jedna czyta książkę, inna śpi lub odpoczywa z zamkniętymi oczami. Ogólnie nawet jest wesoło.

Dziś schodzi mi dłużej niż zwykle. Nieco się zasiedziałam, tak bym to ujęła. Jedna pielęgniarka w zabiegowym zamiast dwóch dwoi się i troi. Ale i tak to generuje opóźnienie. Mija trzecia godzina i... finiszuję. Perjeta kończy się leniwie we mnie wlewać (pielęgniarka mi ją tak wolno zapodała, że sama ją sobie lekko podkręciłam). Jeszcze tylko herceptyna w udo i do domu. 


Dziś w szpitalu w Dzień Rakowy
takie słyszy się rozmowy:

"Ja to jestem już po raku
czysto wszędzie i po strachu.
Schudłam przy tym niesłychanie
już za duże me ubranie.
Nawet sąsiedzi czasem robią unik
bo wyglądam jak ta z wybiegu, Anja Rubik.
Ale najważniejsza rzecz w tym wszystkim
to pozytywne nastawienie przede wszystkim".

Druga o operacjach prawi
które czekają na nią po chemii.
Nie raz a razy trzy
taki ten jej rak jest zły.
Spać uwielbia jak siano koza
i nie straszna jej żadna narkoza.

W drugiej części korytarza
siedzi zaś para spod... ołtarza. 
Złote gody być może świętowali
dzieci i wnuki pewnie odchowali.
Siedzą obok siebie i słodko gruchają, 
że najtańszą czekoladę w Aldi sprzedają.


Komentarze

Popularne posty