P jak...

Miał być PET a jest przeziębienie. Próbowałam wszelkich możliwych sposobów. Ciepłe mleko z miodem i masłem, herbata z miodem i cytryną, woda z cytryną, miodem, imbirem i kurkumą, graniec z pamarańczą, cynamonem i goździkami, witamina C, Rutinoscorbin, Gripex, szałwia, soda oczyszczona, Tantum Verde... i wielkie nic. Doczekałam się teleporady i antybiotyk mnie stawia na nogi. Mam dużo pić, nawilżać gardło i mało mówić. Czyli w najbliższych dniach muszę odpuścić śpiewanie Fasolek, Pana Kleksa i Baby Shark🙂  Przypomina mi się reklama jakiegoś leku gdy mama mówi córeczce przebranej za wróżkę, że musi wziąć wolne i się z nią nie pobawi. I ta jedyna w swoim rodzaju mina córeczki. Bezcenne. 

W tym tygodniu miałam już umówione badanie PET, które niestety zmuszona byłam przesunąć. Na kiedy to nie wiem. Jak ustalą nowy termin to zadzwonią. 

W dniu badania będę musiała się odizolować na dobę od Synka. Bowiem podany dożylnie radioizotop może być niebezpieczny dla dzieci. I potrzeba 24 godzin by się ze mnie uwolnił. A co to ten radioizotop? To...substancja, która skupia się tam, gdzie znajdują się tkanki aktywne metabolicznie, czyli tkanki, które tej substancji najbardziej potrzebują. Czyli te żerte, zmienione przez nowotwór. I zobaczymy gdzie się będę świecić.

Stale zastanawiam się gdzie to przeziębienie mnie dopadło. Byłam raptem raz w sklepie i tyle. Ale najwidoczniej, przy mojej niskiej odporności, musiało wystarczyć. Człowiek stale siedzi w domu na czterech literach i się nie ma gdzie zahartować. Najważniejsze, że nie zaraziłam moich Mężczyzn, przynajmniej nie wykazują żadnych oznak złego samopoczucia. A wiadomo jak to jest z chorym chłopem w domu, a co dopiero z dwoma😁

A co do mojej odporności to faktycznie muszę i nad nią popracować. Słuchałam ostatnio fajnego podcastu nt. właśnie budowania odporności. I... to też sprowadza się do kwestii odżywiania. Ach ten zespół naczyń powiązanych. 

Zresztą wiele moich obszarów wymaga przepracowania. Odżywianie, odporność, aktywność. Ale spokojnie, metoda małych kroków i do przodu! Od kilku dni układam to sobie wszystko w głowie. A wsparcie i błogosławieństwo najbliższych dodają mi skrzydeł. Czytam, spisuję, analizuję, weryfikuję. I najwyższy czas zacząć teorię wprowadzić w życie. Dziś Popielec i początek Wielkiego Postu. Myślę, że to idealny czas na wprowadzenie pierwszych zmian. Zaczynam od eliminacji słodyczy, smażonych, czerwonych i tłustych mięs oraz soli i cukru. Na początek może być. 

A co do nowych przepisów i kuchennych eksperymentów to... w niedzielę kombinowałam trochę przy rosole. Jeszcze go zrobiłam na wywarze mięsnym ale jak poczytałam o wersjach warzywnych to od razu mi ślinianki zaczęły wariować. Następny będzie już właśnie taki. Przetestowałam też napój na detoks wątroby ale... z uwagi na imbir, cytrynę i miód potraktowałam to bardziej jako lek na przeziębienie. Na zdrowie!



Komentarze

  1. I jak zdrówko? Możesz już śpiewać od nowa Baby Shark?🤗 Trzymam kciuki, aby rosol wyszedł pyszny🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już wszystko wróciło do normy. Z rosołem natomiast zapowiada się nieco dłuższa historia 😉👍

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty